MKS PRUSZKÓW - POLSKASTREFAINWESTYCJI ENEA AJP GORZÓW WLKP. 62:110
- Kwarty: 14:20, 25:29, 12:35, 11:26.
- MKS: Stawicka 16 (1x3), Świeżak 15 (1x3), Marcinkowska 11 (2x3), Frojdenfal 7, Zaborska 4 oraz Giżyńska 5 (1x3), Jastrzębska 3 (1x3), Dmochewicz 1, Haponik 0, Dec 0.
- PolskaStrefaInwestycji Enea AJP: Bibby 20 (2x3, 8 zbiórek, 7 asyst), Jakubiuk 9, Pszczolarska 8 (2x3), Telenga 7 (8 zbiórek), Wentzel 6 (2x3) oraz Jones 23 (10/12 z gry), Kuczyńska 14 (2x3), Tsineke 13 (1x3), Śmiałek 7 (9 zbiórek), Lebiecka 3 (1x3).
W porównaniu do środowego (27 grudnia) meczu w Bydgoszczy, akademiczki z Gorzowa zagrały w pełnym składzie, z grecką rozgrywającą Eleną Tsineke, która pauzowała z powodu drobnego urazu. Gospodynie z kolei znów musiały sobie radzić bez swojej liderki Amerykanki Emily Maupin, która od kilku tygodni leczy kontuzję. Ale nie tylko te fakty stawiały zespół gości w roli murowanego faworyta. MKS Pruszków jest bowiem najsłabszą drużyną w Orlen Basket Lidze Kobiet, pozostającą w tym sezonie bez choćby jednego zwycięstwa.
Być może to dlatego, że mecz w Pruszkowie był dla gorzowianek niejako obowiązkiem postawionym po stronie zwycięstw, nie zagrały one na poziomie pełni swoich możliwości. Szczególnie w pierwszej kwarcie podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego wciągnęły się w nieco chaotyczną grę „zaproponowaną” przez miejscowe koszykarki. Zawodniczki z Gorzowa sporo pudłowały, a pruszkowianki raz za razem starały się udowodnić, że nie zamierzają „położyć się” przed faworyzowanym rywalem. W 7 min MKS po raz pierwszy – i jak się okazało ostatni – w meczu prowadził, było 11:10. Jednak w końcówce kwarty snajperski kunszt zaprezentowała Stephanie Jones. Amerykanka zdobyła dziesięć punktów dla akademiczek, które pierwszą część spotkania zakończyły z przewagą sześciu punktów.
W drugiej kwarcie gra gorzowianek była bardziej uporządkowana, a dzięki skutecznym rzutom z dystansu systematycznie powiększały przewagę. W 28 min po „trójce” Chloe Bibby sięgnęła ona 15 punktów (45:30). W końcówce jednak ambitne zawodniczki MKS-u odrobiły część strat i na przerwę schodziły z 10-punktową startą (39:49).
Po zmianie stron trener Dariusz Maciejewski zdecydował się zagrać silnym, wysokim składem. Było to doskonałe rozwiązanie, bo miejscowy zespół był w zasadzie bezradny w defensywie. Miejscowy kosz „dziurawiły” Chloe Bibby i Stephanie Jones, które w niespełna dwie minuty zdobyły dziewięć „oczek”, co spowodowało, że ich zespół wygrywał już 58:39. A kiedy w 35 min Nora Wentzel dwukrotnie trafiła za trzy punkty było 68:44 dla zespołu gości. Gdy na koniec trzeciej kwarty przewaga gorzowianek sięgnęła 33 punktów (84:51), stało się jasne, że ostatnia odsłona meczu będzie formalnością.
Polub nas na fb
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?