Łukasz Biernacki: Słowo „Pogranicze”, w tytule twojego przewodnika nie przypadkowo jest pisane dużą literą. Do jakiego terenu się ono odnosi i skąd ten wybór?
Dominik Skibiński: W swoim przewodniku opisałem pogranicze polsko-czeskie na terenie województwa opolskiego oraz powiatów Bruntal i Jesenik w Czechach. Pominąłem część powiatu nyskiego i ziemię jawornicką z uwagi na to, że są to tereny, których nie znam tak dobrze. Być może kiedyś poświęcę im osobną publikację. Za Pogranicze uznałem więc teren od pól Kietrza po góry Wysokiego Jesenika i od wież głogóweckich kościołów po lasy ziemi rymarzowskiej.
Najwięcej miejsca, bo prawie 80 stron poświęciłeś jednak powiatowi głubczyckiemu. Miejscu, które nie jest postrzegane jako szczególnie atrakcyjne turystycznie. Ty próbujesz udowodnić, że jest wręcz odwrotnie.
Tak, choć mogę być nieobiektywny, bo to właśnie stamtąd pochodzę (śmiech). Jeszcze w trakcie pisania przewodnika zobaczyłem w Internecie pewną mapę ze statystykami atrakcyjności turystycznej powiatów. Powiat głubczycki miał tam najniższą możliwą kategorię. Zapewne dlatego, że nie ma tam infrastruktury turystycznej, a atrakcje nie są wystarczająco wypromowane. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie, aby poświęcić opisaniu tej okolicy, jak najwięcej czasu. Obecnie mieszkam w Krakowie i naprawdę tęsknię za głubczyckimi krajobrazami, spokojem i wolnością, którą można było tam poczuć, chociażby na rowerowych przejażdżkach.
Co zatem warto tam odwiedzić?
Najbardziej atrakcyjna jest południowa część powiatu głubczyckiego, gdzie początek biorą Góry Opawskie. Piękne krajobrazy doliny rzeki Opawicy i lasu opawickiego należą moim zdaniem do najurokliwszych w województwie. Niektórym przygraniczne krajobrazy nasuwają na myśl toskańskie plenery ze słynnego filmu „Gladiator”. Zachwycające są również widoki ze szczytu Granicznej Góry. To świetne miejsce na całodniowy rowerowy wyjazd.
Warto odwiedzić też same Głubczyce, które kryją bardzo wiele ciekawostek. Niewielu wie, że miasto to przed laty było stolicą samodzielnego księstwa. Po całych Głubczycach rozsianych jest też wiele zabytków, na które mało kto zwraca uwagę.
Nieco mniej interesujące są okolice Kietrza i Baborowa. Sam długo nie doceniałem tych terenów, jednak przy pisaniu przewodnika również odkryłem kilka ciekawych miejsc, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Warto odwiedzić choćby pozostałości poniemieckiego Folwarku Konstancji, czy też rezerwat przyrody w Rozumicach, w którego okolicy stał podobno kiedyś zamek rycerzy rabusiów.
A co jeżeli rozszerzymy teren do całego „Pogranicza”? Załóżmy, że jako mieszkaniec Opola chciałbym wyruszyć na weekendowy wypad na południe województwa. Jednocześnie nie chcę trafić w miejsca skomercjalizowane i oblegane przez turystów. Co mi polecisz?
Jeżeli chodzi o polską część przewodnika, z pewnością poleciłbym główne pasmo Gór Opawskich. Turyści przyjeżdżający w tamte strony wybierają najczęściej Biskupią Kopę, a pomijają okoliczne szczyty, takie jak Srebrna Kopa czy Zamkowa Góra. Wędrując na tę drugą znajdziemy jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w Opawach, czyli grób czarownicy. Według legendy w Jarnołtówku żyła kiedyś kobieta, która stroniła od ludzi. Często chadzała po lesie, zbierając zioła i grzyby. Prawdopodobnie trudniła się znachorstwem. Z czasem w wiosce zaczęły pojawiać się podejrzenia, że samotniczka para się magią, a pomówienia i złośliwości sąsiadów doprowadziły kobietę do rozpaczy. Pewnego dnia wyszła w góry i powiesiła się na drzewie. Ciało jakiś czas później odnalazł myśliwy. Pochował on kobietę w górach, zgodnie z przesądem przywalając grób kamieniem, aby potępiona dusza nie wydostała się na wolność.
Po polskiej stronie granicy ciekawym wyborem jest też wspomniany już wcześniej las opawicki, czyli część Gór Opawskich na terenie gminy Głubczyce. Najciekawszym miejscem w lesie jest Bursztet, o którym krąży wiele legend. Według jednej z nich na szczycie wzgórza stał niegdyś zamek rycerzy rabusiów, którzy napadali na kupców przemierzających okoliczne trakty. Ponoć podczas jednej z biesiad zazdrosny rycerz zaczarował szlachciankę, zamieniając ją w węża z koroną na głowie i kluczem w pysku. Miała ona pełzać po zamkowym lesie, dopóki odważny młodzieniec nie zabierze jej klucza i tym samym jej nie odczaruje. Ciekawa może okazać się też wizyta na Górze Granicznej. Na jej szczycie stoi imponująca platforma widokowa, składająca się z dwóch metalowych, połączonych mostem wież o wysokości 25 metrów.
A po czeskiej stronie?
Jeżeli chodzi o czeską stronę, to z pewnością godne polecenia są Góry Niedźwiedzie, zwane także Masywem Orlika. Niełatwo spotkać tam innych wędrowców. Masyw jest naprawdę spory i idealnie nadaje się na długie piesze wycieczki. Ich najwyższym szczytem jest porośnięty świerkowym borem Niedźwiedzi Wierch. Z masywem również związanych jest kilka ciekawych historii i legend. Jedna z nich mówi o szajce bandytów grasujących w okolicy i ich dosyć niecodziennym sposobie na łupienie podróżnych. Polegał on na tym, że jeden z rozbójników przebierał się za księdza. Stał on przy drodze i namawiał co bogatszych wędrujących tamtędy kupców do odwiedzenia pobliskiej kapliczki i modlitwy. Kiedy zwabiony wędrowiec podchodził pod ołtarz, otwierała się pod nim zapadnia. Wtedy fałszywy kapłan wołał kompanów, którzy grabili i mordowali nieszczęśnika.
W Górach Niedźwiedzich można znaleźć też bunkry, będące częścią przedwojennej Linii Beneša. Wybudowano je w celu ochrony Czechosłowacji przed atakiem Adolfa Hitlera, jednak ostatecznie na nic się nie zdały, bo III Rzesza anektowała państwo. Dziś niszczeją one w lasach. Do części z nich można wchodzić, ale należy zachować przy tym szczególną ostrożność, chociażby z uwagi na potencjalnie znajdujące się tam niewybuchy. Ta linia bunkrów ciągnie się na wiele kilometrów, aż w okolice Ostrawy.
We wstępie do przewodnika piszesz, że motywacją do jego napisania była chęć rozsławienia terenów, na których się wychowałeś, a które są często niedoceniane. Czy po pierwszych reakcjach na publikację możesz uznać, że spełniasz swój cel?
Myślę, że tak. Na ten moment przewodnik dostępny jest za darmo na moim blogu i na grupach internetowych. Wiem, że sięgnęło po niego już ponad 300 osób. Otrzymałem wiele pozytywnych komentarzy. Mam takie idealistyczne pragnienie, że może po przeczytaniu przewodnika chociaż jedna osoba bardziej doceni te tereny. Martwi mnie bardzo, że Pogranicze tak szybko się wyludnia. Liczba ludności miast i wsi drastycznie spada i jeśli tak dalej pójdzie niedługo, nie będzie komu tam mieszkać.
Czy planujesz też wydanie papierowe książki?
Tak, jest taki plan, ale tym, co mnie wciąż blokuje, są finanse. Przewodnik ma prawie czterysta stron, więc wydanie przynajmniej pięciuset egzemplarzy to koszt około trzydziestu tysięcy złotych. Wierzę jednak, że ostatecznie uda mi się zdobyć pieniądze na ten cel. Wtedy przewodniki trafią do lokalnych bibliotek, szkół i instytucji. Nie zależy mi na zyskach, książkę napisałem z poczucia misji rozsławienia regionu. Bo jak pisał nasz lokalny poeta „Cudze chwalimy, swego nie znamy”.
Dziękuję za rozmowę.
Książkę „Przewodnik po Pograniczu” można pobrać za darmo ze strony www.cel-194.pl
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?